Argumenty przeciw jednomandatowym okręgom wyborczym.

Jak w Polsce działa demokracja?

 

Podam przykład. Kilka dni temu w lokalnej telewizji widziałem debatę z udziałem władz powiatowych (ze starostą włącznie), przedstawicieli samorządu jednej z gmin, kilku mieszkańców i przedstawicieli wykonawców autostrady A4. Problem o którym rozmawiano, dotyczył rozjeżdżania dróg lokalnych ciężkim sprzętem używanym przy budowie autostrady. Przy drogach tych nie ma chodników i mieszkańcy bardzo boją się o swoje dzieci chodzące tamtędy do szkoły. Ponieważ budowniczy autostrady płacą za wykorzystanie tych dróg, gmina dogadała się ze starostwem, że wspólnymi siłami sfinansują budowę chodników. Wykonawca autostrady miał zaprojektować i wykonać te chodniki. Tymczasem minął rok i chodników nie ma. Debata pozwoliła wyjaśnić problem, a odpowiedzialni za jego rozwiązanie podjęli publicznie odpowiednie zobowiązania.

 

Jak w Polsce nie działa demokracja?

 

W skali kraju funkcjonowanie obywateli regulują prawa, z których najważniejsza jest Konstytucja. Na podstawie delegacji w niej zawartych szczegółowe regulacje ustala parlament, który z kolei może scedować część kompetencji na władze wykonawcze. Do parlamentu wybieramy posłów, którzy reprezentują poszczególne okręgi wyborcze. Posłowie ci grupują się w kluby i koła poselskie, które są najczęściej podporządkowane partiom politycznym. Złe działanie prawa najczęściej napotykamy dopiero w praktyce. Wówczas media zwracają się do któregoś z posłów, każąc mu tłumaczyć, dlaczego uchwalono tak złe prawa. Poseł najczęściej nie ma nic do powiedzenia, poza szukaniem usprawiedliwienia w wymogach Unii Europejskiej. W ten sposób tworzy się w świadomości wyborców obraz niekompetentnych i głupich posłów.

 

Dlaczego JOW miałyby poprawić sytuację?

 

W jednomandatowych okręgach jeden poseł przypadałby (przy obecnej ilości mandatów) na około 80 tysięcy mieszkańców. A więc średnie miasto, prowincjonalny powiat lub dzielnica w dużym mieście. Silniejsze byłyby więzi między posłem a wyborcami. Poseł byłby w pierwszym rzędzie reprezentantem tej grupy obywateli, a nie partii.

 

W czym problem?

 

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście byłoby to skuteczne lekarstwo na bolączki polskiego parlamentaryzmu, należałoby przeanalizować jego funkcjonowanie i znaleźć słabe punkty. Spróbuję to zrobić, posługując się jak poprzednio konkretnym przykładem.

Tak się złożyło, że byłem zaangażowany w inicjatywę, która zaowocowała projektem ustawy i mogłem prześledzić funkcjonowanie tego mechanizmu.

 

1. Obywatele zwracają się do posłów z problemem.

Problemem było przewidywane wyludnianie się wsi po wejściu do UE. Padła propozycja, by pobudzić wiejską przedsiębiorczość, tworząc na wsiach klastry gospodarcze. To pozwoliłoby zaangażować młodych ludzi i dać im szansę rozwoju w Polsce. Zostałyby złamane bariery organizacyjne (trudna integracja rolnictwa z rynkiem) i mentalne (integracja gospodarstw rolnych).

Pomysłem zainteresował się poseł Aumiller, który zaprosił nas na posiedzenie Komisji Rolnictwa. Zwróciliśmy się więc do wszystkich parlamentarzystów Podkarpacia, którzy zasiadali w tej komisji, by ich sprawą zainteresować. Jedna z tych osób (posłanka LPR Halina Murias) podjęła temat i dzięki temu sprawa nabrała przyspieszenia.

Co by się zmieniło po wprowadzeniu JOW? Przyszlibyśmy do swojego posła, a on by nas po prostu zbył, bo akurat jest lekarzem i na rolnictwie się nie zna. Bo z Komisją Rolnictwa nic wspólnego nie ma, bo ma tysiące ważniejszych spraw, albo po prostu ma nas w d....

 

2. Kto stanowi w Polsce prawo?

Przygotowując się do wystąpienia w Sejmie, przygotowaliśmy prezentację multimedialną i broszurki informacyjne. Na końcu broszurki zapisane zostały nasze pomysły na uregulowanie funkcjonowania klastrów wiejskich. Trwała między nami debata, w jakiej formie ma to zostać wykonane. Ja zaproponowałem formę szkieletu projektu ustawy. Konsultowałem ten pomysł z sędzią NSA (akurat mam w dalszej rodzinie) - nie chcąc się wygłupić. Uznaliśmy, że przecież sejm ma swoje służby legislacyjne, więc to co piszemy potraktują jako luźne zapiski i jeśli uznają że potrzeba ustawy, to sami zrobią to porządnie. Dlatego moje zdumienie wzbudził fakt, że do Laski Marszałkowskiej został wniesiony projekt w brzmieniu prawie takim, jak ja mu go nadałem.

Jeszcze większe zdumienie mnie ogarnęło, gdy dowiedziałem się, że legislator jest tylko od recenzowania pracy posłów, ale w treść zapisów nie będzie ingerował!!!! Na dodatek te recenzje świadczyły o tym, że sejm zatrudnia prawników-debili (pewnie jakieś pociotki, jak to w prawniczym środowisku jest w zwyczaju). Kluczowy argument był powalający: klastry są nielogiczne, gdyż przedsiębiorstwa nie mogą równocześnie współpracować i konkurować ze sobą. Co mieliśmy zrobić w tej sytuacji? Poradzono nam zlecenie tego jakiejś kancelarii, która chciała za napisanie ustawy 30 tysięcy!!!!

Co w tej procedurze zmieniłoby wprowadzenie JOW?

W obecnej sytuacji może się zdarzyć, że partia jest mocno zaangażowana w stworzenie jakiejś regulacji, więc wyłoży te 30tys. Dla pojedynczego posła to duże pieniądze. Bo przecież musi utrzymać biuro, mieć na polityczny marketing i jeszcze coś odłożyć na wypadek, gdyby go za 4 lata nie wybrano. Nie widać żadnych plusów z wprowadzenia JOW.

Jest jeszcze jedna kwestia z tym związana. Większość regulacji prawnych powstaje w rządzie, który ma swoje służby legislacyjne i praktycznie nieograniczone pieniądze na ekspertów. Poseł nie mający silnego oparcia w parlamencie, chcąc coś zrobić musi szukać wsparcia w rządzie. W ten sposób posłowie stają się de facto zakładnikami władzy wykonawczej.

 

Jakie jest sensowne rozwiązanie tych problemów?

 

Skoro samorząd działa, a parlamentaryzm nie, to dlaczego nie poszerzyć rozwiązań samorządowych? Autentyczne wybory z dużym zaangażowaniem społeczeństwa i bezpośrednimi kontaktami odbywają się na szczeblu lokalnym. Do władz samorządowych wyższego szczebla można oddelegowywać przedstawicieli władz niższego szczebla (ja bym zastosował to już na poziomie województwa). Niedawno opublikowałem trzy propozycje wdrożeniaspołecznej gospodarki rynkowejw Polsce (Społeczna gospodarka rynkowa i Samorządna Rzeczpospolita,Społeczna, zrównoważona gospodarka rynkowa, Społeczna gospodarka rynkowa – program).

Opracowania te powstawały niezależnie, mniej więcej w tym samym czasie. We wszystkich trzech proponuje się wzrost znaczenia samorządów - na przykład poprzez stworzenie w parlamencie izby samorządowej. Jeśli mamy realizować ideę pomocniczości, to przecież decyzje powinny być odpowiedzią na konkretne problemy, a nie realizacją jakichś politycznych wizji!!! I nie ma znaczenia, kto te wizje będzie postulował: przedstawiciele partii, czy reprezentacja narodu wybrana w okręgach jednomandatowych.

 

Argumenty na rzecz JOW

 

Myślę, że najbardziej ważkim jest argument sformułowany przez Andrzeja Madeja w jego krytyce PiS: "Obawiam się, że Jarosław Kaczyński i jego zaufani współpracownicy nie mają wiary w naszą dojrzałość". Kryje się za nim wiara w zdolność społeczeństwa do racjonalnego działania. Poseł ma być jedynie wyrazicielem woli suwerena. Jest to więc zarazem wielka pochwała demokracji. Ja także z optymizmem podchodzę do demokracji, a jednak ten argument uważam za błędny. By podejmować trafne decyzje nie wystarczy dojrzałość, ale potrzebna jest wiedza. Hierarchia władz samorządowych sprzyja kumulowaniu takiej wiedzy. Radni sejmiku wojewódzkiego mają zazwyczaj doświadczenie na niższych szczeblach i stykają się na co dzień z różnorodnymi problemami mając okazję zgłębiać odmienne opinie i ekspertyzy. Czy wprowadzenie JOW stwarza podobny mechanizm? Uważam, że wręcz przeciwnie. Znów odniosę się do przykładu. Ponieważ pochodzę ze wsi, dostrzegam z całą ostrością antychłopskie fobie, jakim ulega nasza elyta. Przy okręgach jednomandatowych z całą pewnością mieszkańcy wsi nie będą w sejmie reprezentowani. Efekt tego jest prosty do przewidzenia. JOW to wymysł idealistów stykających się na co dzień ze środowiskiem wielkomiejskim, dość jednorodnym pod względem gospodarczym i kulturowym.

 

Argumenty szczegółowe, zebrane przez GPS.65:

  1. System JOW prowadzi najczęściej do dwubiegunowej sceny politycznej, co zapewnia stabilny rząd.

  2. W JOW głosuje się przede wszystkim na ludzi, a ordynacje proporcjonalne to głównie wybór partii.

  3. Ordynacje proporcjonalne sprzyjają korupcji – w krajach, w których jest JOW korupcji jest mniej.

  4. JOW to system zgodny z dawnymi tradycjami polskimi, bo był stosowany w Pierwszej Rzeczpospolitej.

  5. W JOW nie są możliwe różne paradoksy, które generują ordynacje proporcjonalne, np. paradoks: „z A na B daje C”.

  6. JOW to najprostszy, najstarszy i najbardziej naturalny sposób na wybieranie członków ciał przedstawicielskich.

  7. JOW stosowane są w najpotężniejszych i najbogatszych mocarstwach świata, pozostałe kraje demokratyczne stosują ordynacje proporcjonalne.

  8. Demokracja zawsze promuje populistów (czyli polityków składających obietnice, które się ludziom podobają, ale są nie do zrealizowania w praktyce), niemniej w JOW, gdzie wyborcy najczęściej znają osobiście swojego przedstawiciela i jego dokonania, łatwiej takich populistów można się pozbywać w kolejnych wyborach.

  9. W JOW posłami mogą zostać lokalni biznesmeni dzięki swoim wpływom i pieniądzom. To nie jest wada, ale zaleta JOW, bo lepiej jest, gdy przedstawiciel polityczny jest bogaty i dominujący, niż gdy jest biedny i uzależniony. Niemniej nie jest to regułą – w JOW może zostać wybrany każdy, kto zyska popularność w lokalnej społeczności, a więc też biedny i wpływowy.

  10. JOW oznacza wybory w małych okręgach, a więc daje szanse ludziom, którzy sprawdzili się lokalnie, są znani w lokalnych społecznościach z jakichś swoich poprzednich, skutecznych, pozytywnie ocenianych działań politycznych – wybiera się głównie ludzi z doświadczeniem.

  11. JOW nie stanowi panaceum na wszystkie problemy, nie niweluje wszelkich wad demokracji – to tylko ordynacja wyborcza, która jest po prostu lepsza od innych. Większość argumentów przeciw JOW, to są w istocie argumenty przeciw demokracji, a nie przeciw konkretnej ordynacji wyborczej.

  12. JOW zapewnia osobistą odpowiedzialności posła przed obywatelami w jego okręgu wyborczym – jest to bezpośrednia odpowiedzialność przed wyborcami, bez pośrednictwa partii politycznych. Ordynacje proporcjonalne powodują to, że poseł odpowiada przede wszystkim przed swoim szefem partyjnym.

  13. Od ordynacji wyborczej zależy struktura partii politycznych. W ordynacjach proporcjonalnych partie są wodzowskie, rządzone autorytarnie i centralnie – są to tak zwane partie leninowskie. Natomiast w JOW kształtują się partie z silnymi strukturami lokalnymi, terytorialnymi, oddolnymi, partie stabilne, odporne na zmiany przywódców i różne zawieruchy polityczne na szczeblu centralnym.

  14. JOW to ordynacja działająca skutecznie i bez przerw wielokroć dłużej w wielu krajach świata niż ordynacje proporcjonalne, a więc jest lepiej sprawdzona praktycznie. JOW to system stały, stabilny, tradycyjny, który się nie zmienia, bo dobrze działa cały czas, a ordynacje proporcjonalne to ciągłe eksperymenty, ciągle się zmieniają i ewoluują, bo ciągle mają jakieś wady, które trzeba korygować.

  15. W JOW wybierani są silni politycznie, popularni, znani, niezależni, kompetentni przedstawiciele, z którymi przywódcy partyjni muszą się liczyć. Natomiast w ordynacji proporcjonalnej działa selekcja negatywna - o wyborze decydują głównie przywódcy partyjni i wybierają najbardziej biernych, miernych, posłusznych, niekompetentnych, uległych, ale wiernych przedstawicieli - takich, którzy przywódcom nie zagrożą politycznie.

  16. W JOW wielokroć łatwiej i pełniej można zrealizować bierne prawo wyborcze, czyli prawo do bycia wybranym. Dla demokracji jest to równie istotne, a może nawet ważniejsze, niż prawo czynne, czyli prawo do wybrania swojego przedstawiciela. JOW nie stawia wielu trudnych barier dla kandydata na posła – najczęściej wystarcza po prostu zebrać dziesięć podpisów i wpłacić niewielką kaucję, by móc kandydować. W systemach z ordynacjami proporcjonalnymi by zostać wybranym trzeba stworzyć wieloosobowy komitet, namówić wiele osób by kandydowały z tego komitetu w innych okręgach, zebrać setki tysięcy podpisów i uzyskać zgodę komisji wyborczej, która może stosować różne sztuczki by niechciane komitety wyeliminować z gry wyborczej.

  17. Nie jest prawdą, że JOW sprawdza się tylko w określonych krajach, głównie anglosaskich, a do innych nie jest dobrze dostosowana. JOW to sposób wyboru wypracowany przez cywilizację łacińską i pasuje do wszystkich krajów tego kręgu cywilizacyjnego. Kraje anglosaskie po prostu współtworzyły z nami cywilizację łacińską i dziś są ostoją tej cywilizacji. Polska, i kilka innych państw europejskich, bardziej od zasad tej cywilizacji odeszła niż kraje anglosaskie. Powinniśmy czerpać wzorce z krajów naszego kręgu cywilizacyjnego, bo są bliżej naszych tradycyjnych, historycznych, pierwotnych zasad politycznych. Wprowadzenie u nas JOW to byłby element powrotu do cywilizacji łacińskiej, którą współtworzyliśmy przez osiemset lat i do której nasza mentalność i zwyczaje są najbardziej dostosowane. Ordynacje proporcjonalne od czasów II RP wywołują u nas głównie chaos polityczny, korupcję, niestabilną sytuację i ciągłe kryzysy.

Odniosę się jedynie do tych argumentów, które mogłyby mieć charakter rozstrzygający (numeracja jak wyżej). Pominąłem kilka argumentów opartych na odwołaniu do krajów bogatszych od nas. Są one pozbawione merytorycznej wartości (nie wykazano związku między JOW i tym bogactwem).

1. Stabilny rząd można osiągnąć w różny sposób. JOW jest jedynie odmianą myślenia w kategoriach partyjnych.

2. Mitem jest, że w JOW głosuje się przede wszystkim na ludzi. Nikt nie ma 80 tysięcy znajomych. Głosuje się na wizerunki tych ludzi. A współcześnie mamy narzędzia kreowania wizerunku inaczej niż poprzez działanie na rzecz ogółu. Można wręcz stwierdzić, iż w Polsce wizerunek można sobie kupić. A pieniędzmi na ten cel dysponują partie.

3. Argument oparty na spostrzeżeniu, iż "w krajach, w których jest JOW korupcji jest mniej" jest pozbawiony wartości, gdyż nie tylko nie wykazano związku, ale też nie przedstawiono dostatecznych danych. Jak ktoś mógł wpaść na pomysł formułowania takiego argumentu w Polsce? Chyba tylko dzięki izolacji od informacji o bieżących wydarzeniach (jak na przykład korupcja przy wyborze prezydenta Wałbrzycha).

8. Teza że dzięki JOW łatwiej pozbyć się populistów jest fałszywa potrójnie. Ja nie tylko uważam (jak Andrzej Madej), że ludzie są dojrzali, ale też mimo wszystko wierzę w zbiorową mądrość Polaków. Słowo "populizm" jest zaś w Polsce często używane dla wprowadzenia liberalnego systemu wartości. Wspomniana mądrość pozwala Polakom na przeciwstawienie się sytuacji, w której dobro abstrakcyjnego bytu stawia się ponad dobro człowieka. Jeśli więc JOW zmniejszałby tego typu populizm (co nie wydaje się prawdą), to tym gorzej dla JOW. Jest jednak jeszcze inny rodzaj populizmu, który JOW zwiększa. Z tym populizmem mamy do czynienia w Polsce najczęściej. Przykładem jest gazeta "Rzeczpospolita", która uprawia propagandę po myśli najbardziej wpływowych czytelników. Taki populizm jest co prawda oparty na zmniejszonej grupie "populi", ale nie zmienia to istoty rzeczy. Czym taki populizm różni się od kształtowania opinii? Stosunkiem do prawdy. I to jest rys wspólny z ostatnim rodzajem populizmu (populizm właściwy?): obietnic bez pokrycia. Taki populizm uprawiany w sposób rozsądny (tak jak czyni to Tusk) jest nie do zweryfikowania. On wszak chciał dobrze, tylko mu nie wyszło. W następnych wyborach też wybiorą szybciej tego, który chce dobrze (bo może mu wyjdzie), a nie tego który od razu powie, że się nie da.

9. JOW rzeczywiście będzie promował bogaczy. W krajach, w których to bogactwo jest wynikiem pracy pokoleń, to może być zaletą. W Polsce mieliśmy coś w rodzaju "land run", gdzie łupem była nie ziemia, ale pierwszy milion do ukradzenia. Ludzie z naprawdę dużymi majątkami, to nierzadko zwykli złodzieje, albo osoby skłonne do skrajnego ryzyka (którym akurat się udało). Nawet u osób, które zdobyły majątek swoją ciężką pracą (co nie jest w Polsce niemożliwe), ten wysiłek musiał wpłynąć na zmianę charakteru (rzadko w sposób pozytywny - przypowieść Chrystusa o uchu igielnym nie jest bezpodstawna). Cechy charakteru, które sprzyjają szybkiej ekspansji, nie są odpowiednie dla skutecznego rządzenia krajem.

10. Teza, że "wybiera się głównie ludzi z doświadczeniem" nie jest prawdziwa. Wybiera się ludzi sukcesu (vide pkt 9) licząc, iż powielą oni sukces na niwie państwowej. Jednak osiągnięty sukces rzadko wiąże się ze zgłębianiem realnych problemów społecznych. Rozwiązanie z izbą samorządową jest tu zdecydowanie lepsze.

11. Twierdzenie, że "większość argumentów przeciw JOW, to są w istocie argumenty przeciw demokracji, a nie przeciw konkretnej ordynacji wyborczej" jest nie dość, że gołosłowne, to jeszcze stawia zwolenników JOW w nie najlepszym świetle (więcej na ten temat piszę na koniec). Wyobraźcie sobie, że ktoś chce wam sprzedać nowe ubezpieczenie i mówi: większość argumentów przeciw tej polisie jest de facto przeciw jakimkolwiek ubezpieczeniom. Ja bym się zirytował na takie zawracanie głowy: to po co mam zmieniać?

12. Odpowiedzialność jest rzeczywiście czymś najbardziej fundamentalnym. Ale w pierwszym rzędzie musi to być odpowiedzialność przed prawem i własnym sumieniem. Dlatego kluczowe jest dla nas wprowadzenie zasad państwa prawa i kształtowanie prawych postaw. W obecnej "Palikociarni" JOW mogą tylko wzmocnić złe tendencje.

13. Śmiem twierdzić, że na strukturę partii w największym stopniu wpływa sposób finansowania. Skoro pieniądze i tak trafiają do centrali, to niby dlaczego JOW miałoby sprawić, iż partie będą bardziej demokratyczne?

15. Idealizacja JOW prowadzi do tezy, że "w ordynacji proporcjonalnej działa selekcja negatywna - [...] wybierają najbardziej biernych, miernych, posłusznych, niekompetentnych, uległych, ale wiernych przedstawicieli", Ciekawe co na to nowi posłowie PiS: Jerzy Żyżyński i Józefina Hrynkiewicz?

16. Znaczenie biernego prawa wyborczego dla demokracji jest przeceniane. Ja zainteresowałem się polityką, gdyż ciekawiło mnie dlaczego mimo pasma sukcesów transformacji jest coraz gorzej. Teraz już wiem i chciałbym to zmienić. A mimo tego (uważam się za aktywnego politycznie i świadomego obywatela) nie chciałbym korzystać z biernego prawa wyborczego. Myślący inaczej ludzie to są i będą wyjątki. Osoby mające specyficzne parcie na "bycie kimś". Najczęściej jest im obojętne w jaki sposób ich pragnienia zostaną zrealizowane. System demokratyczny powinien zawierać jakieś bariery dla tych ludzi, by wyselekcjonować tych, którzy łączą osobiste ambicje z pragnieniem pracy dla innych. Partie są takim filtrem (lepszym są samorządy). JOW zmniejsza ich rolę.

 

Pomijam argumenty zupełnie nie zrozumiałe (nie wiem co to jest paradoks: „z A na B daje C”). Mamy prawo oczekiwać, iż zwolennicy tej idei podadzą jasne argumenty. Odsyłanie przeciwników do lektury i zakładanie, że sprzeciw musi wynikać z tępoty oponentów, może co najwyżej kogoś zniechęcić.

Tu dotykamy ostatniej kwestii związanej z JOW: poziomu argumentacji. Przykro mi to pisać, bo nazwiska profesorów Dakowskiego i Przystawy zawsze miały dla mnie pozytywne konotacje. To oni jako jedni z pierwszych przeciwstawili się rozbojowi Balcerowicza. Poza tym są fizykami - czego im zazdroszczę. Jednak działalność publiczna wielu z naszych naukowców sprawia, że słowo "profesor" ma coraz bardziej pejoratywny wydźwięk. Od opinii naukowca oczekujemy wszak czegoś więcej, niż od zwykłego chama. I to "więcej" nie ogranicza się do używania języka pozbawionego słów na "ch" i "k". Sposób prowadzenia dyskusji przez pana Dakowskiego moim zdaniem uzasadnia umieszczenie takiej krytyki w tym kontekście.

 

Podsumowanie

 

Nie znalazłem żadnych racjonalnych argumentów za tym, że samo wprowadzenie JOW rzeczywiście spowoduje znaczącą zmianę jakościową. Ten pomysł jest jednym z wielu desperackich prób znalezienia prostego rozwiązania trudnych problemów. Instalacja w Polsce JOW to dla mnie pomysł tego samego rodzaju co intronizacja Chrystusa. Dlatego na koniec zacytuję adekwatny fragment mojego komentarza do tej ostatniej kwestii:Jeśli krzyż jest jedynie symbolem prawdy, którą ci misjonarze chcą głosić, wymaga to od nich męstwa, wytrwałości etc... Jeśli zaś kryje się za tym oczekiwanie, iż Chrystus wykona za nich robotę tylko dlatego iż jego symbol pojawił się w danym miejscu, to jest to głupie. Nawet więc ocena samego aktu prowadzi do tego, że ważniejszy jest proces (działanie). [...] Ja wiem, że Polacy mają skłonność do wzniosłych deklaracji i strzelistych aktów. Ale jeśli nie wiążą się one z nadzwyczajnym wysiłkiem, wytrwałą pracą i determinacją w działaniu - to pozostają jedynie świadectwem braku dojrzałości, który może być powodem do kpin.

Proponuję się więc zabrać do wytężonej pracy. Jeśli komuś pasuje, by były to działania pod hasłem JOW, to ja nie mam nic przeciw temu. Ale nie traktujmy JOW tak, jak cudownego leku na odchudzanie.